Mojej siostrze lekarz jej bobasa wyznaczył karkołomne zadanie - ma przynieść mocz synka do badania. Tylko jak to zrobić? Czy wycisnąć pieluszkę? Czy pół dnia dziecko z gołym tyłkiem trzymać na prewijaku czekając? Z pomocą pospieszyła jej koleżanka - "zamocz małemu stopy na moment w lodowatej wodzie. Działa natychmiast!" Zgroza...
Jeden znany mi znawca gdańskiej topografii krążył ze mną ostatnio w poszukiwaniu pewnej ulicy. Zapytałam wreszcie, jakiej ulicy szukamy. Co usłyszałam? "Lilli z Wenedy". Oby się nigdy do tej drobnej pomyłki nikomu nie przyznawał.