Niechaj stanie się to jawnym - wpadłam w małe uzależnienie. Doszłam do etapu, kiedy stojąc w korku wyciągam książkę, by między jedną a drugą zmianą świateł przeczytać chociaż jeden akapit. Od trzech tygodni żyję losami Belli Swan i Edwarda Cullena - bohaterów rozchwytywanej przez nastolatki sagi "Zmierzch" - opowieści o wampirach i wilkołakach. Nic dziwnego, że sytuacja irytuje mojego nowego męża, który wolałby, aby to na nim skupiała się cała moja uwaga. W międzyczasie szykujemy się do podróży poślubnej. Zastanawiałam się przy tej okazji, czy czytania ostatniego tomu sagi nie odłożyć właśnie na czas wyjazdu. Kiedy podzieliłam się z mężem tym dylematem stanowczo powiedział:
- Kochanie, możesz wziąć jakąkolwiek książkę, ale Edward Cullen nie pojedzie z nami w podróż poślubną. Zostaje w domu!