poniedziałek, 1 października 2007

Czyżby kolejny etap?

Pamiętacie, jak kilka miesięcy temu pisałam o moich tangowych kłopotach? Jak to ani jak tańczyć, ani jak stać nie wiedzialam? Minęło trochę czasu i choć nadal zarówno z jednym jak i z drugim mam kłopoty, mniejszą wagę do nich przykładam. Tańczę, bo lubię. I tańczę, bo proszą.
No właśnie... Jak to z tym proszeniem jest....

Istnieje taka niepisana zasada tanguerros, że jedynie panowie proszą do tańca. Panie z kolei nigdy nie odmawiają (są tu wyłaczenia następujące - partnerka może odmówić tanga, jeśli partner jest nietrzeźwy, lub nieświeżo pachnie - praktyczne ;-) ). W tym układzie milongi pełne sa pięknych kobiet oczekujących aż jakiś piękny pan wyciągnie dłoń.

Wybrałam się niedawno na milongę z dwiema zupełnie początkującymi tancerkami. Tłumaczyłam im właśnie przy barze moją teorię na temat powodzenia na tego typu imprezach. Najpierw obejmuje nas urok Początkującej. Początkującą tanguerrę każdy szanujący się tancerz prosi do tańca, by pokazać.... nauczyć.... wprowadzić.. zaimponować prowadzeniem.... Bywa, że nie schodzi ona z parkietu. Potem... Potem jest długo długo nic i wreszcie, kiedy dziewczyna osiągnie już pewien poziom i kunszt znowu do tańca bywa proszoną. Jeszcze nie skończyłam kwestii - "I ja jestem na tym drugim etapie", kiedy podszedł wysoki, znany mi tylko z widzenia mężczyzna i wyciągnął dłoń...
Ledwie udało mi się wyjąkać coś w stylu "Naturalnie". I tej nocy nie schodziłam już z parkietu...

2 komentarze:

Tomasz Tybulewicz pisze...

Jest jeszcze trzeci etap 'wyglądam tak wspaniale że żaden tanguero nie może mi się oprzeć'. :D

U facetów jest inaczej - na początku jest się całkowicie onieśmielonym wspaniałymi tancerzami na parkiecie i po ocenie gigantycznej różnicy między sobą a nimi stoi się pod ścianą.

Po pewnym czasie (czyli po poznaniu kilku partnerek) jest się wyciąganym przez doświadczone dziewczyny na parkiet (wiedzą że sam nigdy ich nie poproszę, a wykształcenie każdego kolejnego partnera to dla nich korzyść) - nie ma jak odmówić, więc potem dziewczyny cierpią na podeptane palce...

Po pewnym czasie, gdy zna się już krok podstawowy i może ze dwie figury, przestaje się być proszonym przez supertancerki. I jest problem - tańczy się tylko ze znajomymi z kursu, które są na twoim poziomie bo nie chce się narażać doświadczonych na niewygodę tańca.

Anonimowy pisze...

...czy będzie kontynuacja historii wysokiego partnera z milongi? Tytul posta jest obiecujący, pytanie w nim zawarte pozwala spodziewać się jakiegoś dalszego wątku., a poza tym wymowny wielokropek na końcu wpisu zdaje się cicho uśmiechać i puszczać oko. Anonimowy (czy rzeczywiście do końca?;)cień z boku niecierpliwie czeka na kolejne wpisy.
Buźka.