czwartek, 3 maja 2007

Spontanicznie pomalowała usta szminką....

Salsa rzecz łatwa lekka i przyjemna. Jej podstawy, jej savoir vivre, jej "obrazek" jest przyswajalny w czasie bardzo krótkim. Inną zgoła rzeczą jest tango. Od pewnego już czasu planowałam, by w tanga kroki dać się porwać i wreszcie nadarzyła się ku temu okazja. Warsztaty to zawsze dobry pomysł, a że pokryły się z dość dostępnym dla mnie miejscem i terminem, nie wahałam się długo. Już po pierwszych 15 minutach zajęć zrozumiałam, że nie będzie to zadanie łatwe. Miednica zebrana, pierś w górę, stopy mocno w dół ale stać na śródstopiu, pochylić się do przodu ale nie wypiąć, uwiesić się na partnerze ale nie stracić równowagi. Ech.... Bez komentarza...

Wczoraj wieczorem, namówieni przez "tangeros" ja i mój towarzysz wybraliśmy się na pierwszy tangowy spontan. Tam, jak to zresztą łatwo było przewidzieć, świetni tancerze i piękne tancerki szurali w zadumie po parkiecie. A my? Jak to zresztą równie łatwo przewidzieć, siedzieliśmy na ławeczce spoglądając z zachwytem i onieśmieleniem. Ta równowaga została zachwiana w chwili, gdy zostałam poproszona do tańca przez znanego mi już doświadczonego tancerza. Krzysztof, świadom mej "niedoskonałości", uprzejmie zapytał, czy życzę sobie, aby udzielał mi wskazówek, czy też nie. Z pokorą odparłam, że oczywiście - rady są zawsze cenne i z góry za nie dziękuję, ale proszę, by czasem powiedział mi też coś miłego. Krzysztof spojrzał na mnie przenikliwie, podumał chwilę i powiedział - "Masz piękny kolor szminki".

Pikanterii historii dodaje fakt, że usta malowałam w drodze na spontan - a zatem w ciemnym, jadącym po jak zawsze świetnej jakości polskich drogach i uliczkach. Łatwo zatem wyobrazić sobie jakość makijażu wykonanego w tych warunkach. Krzysztof nie mogąc pochwalić pięknie pomalowanych ust musiał zadowolić się pochwałą ich koloru!

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

przynajmniej starał się być miły :)