Jak to zwykle w hotelach bywa w przypadku przyjazdu grupy dział rezerwacji dysponuje zazwyczaj szczegółową listą gości. Jeżeli w pokojach mają być po dwie osoby najczęściej jest to na takowej liście wyszczególnione wraz z wymienieniem nazwisk obu gości. Tak było i w przypadku ostatniej grupy. Lista była długa, a do wszystkich pokoi poprzydzielano po dwie osoby wpisane w dwie kolumny tabeli. Jako że grupa była z Hiszpanii, mieliśmy tam w lewej kolumnie: Jose Maria X a w prawej Isabel Y, dalej odpowiednio: Salvador Z i Sandra XX, Jorge XY i Rosario XZ itd itp aż do końca listy. Tam można było przeczytać nazwiska opiekunów grupy: w lewej kolumnie Bożena J. a w prawej Siostra Józefa. Cóż... rzeczą oczywistą zdawać by się mogło, iż w ostatnim pokoju gościć będzie zakonnica z towarzyszką. Widać oczywistym nie dla każdego! Kolega przeczytawszy listę, zapytał ujmująco szczerze: "A po co nam wiedzieć, czyją ta pani jest siostrą?".
sobota, 7 lipca 2007
czwartek, 24 maja 2007
Doskonałe uzupełnienie
U nas w domu różne rzeczy się pojawiają regularnie. Co i rusz w przedpokoju znaleźć można felgi do Manty czy listwy do Mercedesa a w kuchni smród żywicy epoksydowej przytłacza wszelkie zapachy kulinarne. Co i rusz ktoś wykrada zmywacz do paznokci, bo właśnie trzeba coś rozpuścić (zastrzegam - rzadko o lakier do paznokci chodzi!!!) albo podkrada stare pończochy bo są do czegoś tam absolutnie niezbędne!
Niedawno skomentowałam dostrzeżony pod biurkiem moich współlokatorów przedmiot - "Zobacz K. - u nas opona pod biurkiem, to rzecz typowa". K. spojrzał i sprostował - "Aniulo, to nie opona, a koło. Koło składa się z opony i z felgi." Wróciła tymczasem z pracy moja siostra, patrzy pod biurko i się dziwi - "Co robi pod naszym biurkiem felga?".
Czy muszę dodawać, że K. tym samym spokojnym głosem wytłumaczył jej tę małą różnicę? Cóż... chyba obie się doskonale uzupełniamy, czyż nie?
Niedawno skomentowałam dostrzeżony pod biurkiem moich współlokatorów przedmiot - "Zobacz K. - u nas opona pod biurkiem, to rzecz typowa". K. spojrzał i sprostował - "Aniulo, to nie opona, a koło. Koło składa się z opony i z felgi." Wróciła tymczasem z pracy moja siostra, patrzy pod biurko i się dziwi - "Co robi pod naszym biurkiem felga?".
Czy muszę dodawać, że K. tym samym spokojnym głosem wytłumaczył jej tę małą różnicę? Cóż... chyba obie się doskonale uzupełniamy, czyż nie?
niedziela, 20 maja 2007
Znaleziono w „Zeszycie przekazywania zmian” hotelu X:
Nasi „sympatyczni” panowie z 5 pokoi na piętrze mieli „panienkę” w pokojach. Tak – jedną „panienkę” na pięciu! Fuj! Teraz przyszła druga!
poniedziałek, 7 maja 2007
Jak tańczyć
Już po warsztatach, po spontanach i po pierwszej przetańczonej milondze. I co? Czy nauczyłam się jak tańczyć? Po pięciu dniach nauki nie tylko nie nauczyłam się, jak tańczyć. Ja po tych pięciu dniach nadal nie wiem, jak stać!
czwartek, 3 maja 2007
Spontanicznie pomalowała usta szminką....
Salsa rzecz łatwa lekka i przyjemna. Jej podstawy, jej savoir vivre, jej "obrazek" jest przyswajalny w czasie bardzo krótkim. Inną zgoła rzeczą jest tango. Od pewnego już czasu planowałam, by w tanga kroki dać się porwać i wreszcie nadarzyła się ku temu okazja. Warsztaty to zawsze dobry pomysł, a że pokryły się z dość dostępnym dla mnie miejscem i terminem, nie wahałam się długo. Już po pierwszych 15 minutach zajęć zrozumiałam, że nie będzie to zadanie łatwe. Miednica zebrana, pierś w górę, stopy mocno w dół ale stać na śródstopiu, pochylić się do przodu ale nie wypiąć, uwiesić się na partnerze ale nie stracić równowagi. Ech.... Bez komentarza...
Wczoraj wieczorem, namówieni przez "tangeros" ja i mój towarzysz wybraliśmy się na pierwszy tangowy spontan. Tam, jak to zresztą łatwo było przewidzieć, świetni tancerze i piękne tancerki szurali w zadumie po parkiecie. A my? Jak to zresztą równie łatwo przewidzieć, siedzieliśmy na ławeczce spoglądając z zachwytem i onieśmieleniem. Ta równowaga została zachwiana w chwili, gdy zostałam poproszona do tańca przez znanego mi już doświadczonego tancerza. Krzysztof, świadom mej "niedoskonałości", uprzejmie zapytał, czy życzę sobie, aby udzielał mi wskazówek, czy też nie. Z pokorą odparłam, że oczywiście - rady są zawsze cenne i z góry za nie dziękuję, ale proszę, by czasem powiedział mi też coś miłego. Krzysztof spojrzał na mnie przenikliwie, podumał chwilę i powiedział - "Masz piękny kolor szminki".
Pikanterii historii dodaje fakt, że usta malowałam w drodze na spontan - a zatem w ciemnym, jadącym po jak zawsze świetnej jakości polskich drogach i uliczkach. Łatwo zatem wyobrazić sobie jakość makijażu wykonanego w tych warunkach. Krzysztof nie mogąc pochwalić pięknie pomalowanych ust musiał zadowolić się pochwałą ich koloru!
sobota, 7 kwietnia 2007
Wielkanocne jajo
Wczoraj biegałysmy po sklepach, wiadomo - ostatnie sprawunki zazwyczaj ciągną się w nieskończoność. Tak łatwo przy tym o spadek dobrego samopoczucia. Nam na szczęście z odsieczą przyszła obsługa okolicznego supersamu. Pośród niezliczonych wielkanocnych słodkości znaleźć można było następujące cuda: "Czekoladowy zajączek" w kształcie zajączka, "Czekoladowy kurczak" w kształcie kurczaka, "Czekoladowe jajo" w ksztłcie jaja oraz "Czekoladową figurkę" w kształcie...... kaczki.
niedziela, 1 kwietnia 2007
Barszcz Ukraiński
Tak się składa, że gościła u nas grupa prominentnych Ukaińców. Dziś o świcie zabierał ich na lotnisko służbowy bus. Kierowca był poddenerwowany w obawie przed spóźnieniem. Stojąc przy recepcji obdzwaniał kolejne pokoje. "Może robią Panu jakiś Prima Aprilis i właśnie wychodzą oknem?" zażartowałam. "A tam na Ukrainie w ogóle mają Prima Aprilis?" zapytał stojący obok kolega z Ochrony. Facet chwilę się zadumał - "Oni? Tak... Oni Prima Aprilis maja cały rok."
Subskrybuj:
Posty (Atom)