niedziela, 11 marca 2007

Nocne Polaków podróżowanie

Balowałam wczoraj. Balowałam wczoraj pod hasłem Afryka. Z zakręconymi włosami, we wzorzystej spódnicy i czarnej obcisłej bluzce, której zadaniem było imitować czarne ciało. W kolorowym staniku ubranym oczywiście na to „ciało” i w czarnych rękawiczkach. W tym wszystkim i w dobrym… bardzo dobrym humorze (w takim humorze jaki to tylko po dużej ilości shiraz mieć można) wsiadłam do kolejki 00:02. Jadąc, słuchałam salsy, czytałam Sapkowskiego i uśmiechałam się do siebie… bardzo się uśmiechałam. Siedział naprzeciwko mnie chłopak z kurtką na kolanach. Dziwna była ta kurtka i dziwne było to, że ręce pod nią trzymał. Prawą rękę przede wszystkim. Nie należę do osób łatwo bulwersujących się, zwłaszcza, gdy w dobrym humorze wracam z udanego... bardzo udanego wieczoru. Kiedy jednak ruch kurtki stał się jednoznaczny, wstałam ostentacyjnie i przesiadłam się dosłownie jedno miejsce dalej. Nie będzie sobie przy mnie nikt dogadzał bez mojego w tym udziału. Co to to nie!

Siedziałam sobie zatem dosłownie jedno miejsce dalej, nadal w tym wszystkim, nadal salsy słuchając i nadal w dobrym… bardzo dobrym humorze. Na kolejnej stacji usiadł naprzeciwko mnie kolejny chłopak (a ja na brak mężczyzn w swoim otoczeniu narzekam!). Zainteresował się moją książką leżącą obok i tak oto już po chwili snuliśmy dyskusję na temat Sapkowskiego i… Salmana Rushdi!

Ciekawa to podróż była….

Brak komentarzy: