środa, 28 marca 2007

Śniadanie rzecz względna

Zazwyczaj rozpoczynam pracę o 7-ej rano. W drodze do pociągu mijam sklepik otwarty od godziny 6-ej. Kupuję tam jakąś bułkę i serek na śniadanie, a w kolejce stoję za panami w średnim wieku kupującymi zgoła inne produkty - piwo, wino marki WINO a czasem nawet ćwiartkę.W miniony poniedziałek szłam o poranku na kolejkę o nieludzkiej godzinie 6:24. Gdzieś po drodze minęłam starszego gościa w.... spodniach od piżamy!!!! Przez chwilę nawet pomyślałam, że to może jakiś zagubiony starszy pan z problemami z tym mężczyzną na A... no.... z Alzheimerem! Nie wyglądał jednak, jakby potrzebował pomocy, zatem wyprzedziłam go i pognałam na peron. Zauważyłam na trasie, że nasz przydworcowy sklepik jest tego dnia jeszcze wyjątkowo nieczynny i nagle olśnienie! On z pewnością zmierzał w kierunku wodopoju! Już na peronie stojąc zobaczyłam go, jak skręcił w stronę wejścia, idąc ze spuszczoną głową opuszczone żaluzje dostrzegł dopiero, gdy u drzwi stanął. Podniósł wzrok, zasępił się i... ruszył dalej. Z pewnością znalazł śniadanie gdzieś dalej....

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Te wszystkie patologie to się biorą ze zbyt wczesnego wstawania. Nie no Ciebie nie mam na myśli. To że nie często się widzimy z powodu Twojego podejścia do pracy, a mojego do spędzania czasu w nocy, nie stanowi dla mnie problemu. Podstawą jest kocyk i - o właśnie! może byś kupiła trochę wołowiny na weekend (ale nie z hipermarketu), co?

Cebulanna pisze...

Linus’ku Drogi. Wołowina jutro oczywiście po seczuańsku, wiem, jak bardzo lubisz, ale nie zapomnij o mnie – mam nadzieję wino już kupione, wiesz, jak potrzebny mi Shiraz do obiadu. A tak przy okazji – pamiętasz o urodzinach Stasi w poniedziałek? Kupiłeś już jej ukochane Azalie?

Anonimowy pisze...

Hi

Cebulanna pisze...

o!
biphasic mesothelioma pisze!
powitać...
ac