niedziela, 25 marca 2007

Wariatkorium

Moja siostra pracuje w laboratorium towaroznawczym. Nie jest to miejsce normalne. Co i rusz przynosi do domu przebadane pozostałości próbek. Były przyprawy, były czekoladki, było i pesto. Jednym z działów firmy jest laboratorium analizy sensorycznej. Różne rzeczy badają jego pracownicy. Były keczupy, były knedle, bywała wódeczka. Nieraz już wesoło w domu było, gdy opowiadała o przeprowadzanych badaniach, dziś jednak przebiła wszystko. Zauważyła ostatnio kilku pracowników chodzących w godzinach pracy w nietypowym dla nich obuwiu. Starsza pani Grażynka nosiła dumnie glany, kierowniczka Hania śmieszne adidaski. Wreszcie Krysia również w glanach, która w poniedziałki zazwyczaj wyrywa się na dwie godziny na uczelnię, a tym razem wygląda, jakby nigdzie się nie wybierała. Okazało się, że w laboratorium analizy sensorycznej testuje się nową markę obuwia. A co konkretnie? ZAPACH! Wyznaczeni pracownicy mieli za zadanie nosić badane buty przez 10 dni po 8 godzin dziennie, a na zakończenie każdego dnia - WĄCHAĆ! Krysia nie poszła w poniedziałek na angielski wstydząc się pokazać w glanach na ulicy, a punkt godzina piętnasta zrzuciła je z siebie, po czym wywaliła ich jęzor na zewnątrz, nos zanurzyła aż po podeszwę i... zaciągnęła się głęboko. "No! Nie śmierdzą skubane!"

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Haha, dobre, dobre :-)

Anonimowy pisze...

No nieee, no zwów to samo. Wracam do domu nie dość że miski nie pozmywane chyba od soboty, to jeszcze ten zielony groszek. Tyle razy Ci mówiłem że nie cierpię puszek z groszkiem i kukurydzą, wolę już zjeść chrupki. I nie chowaj mi kocyka przecież wiesz ze muszę odespać.

Cebulanna pisze...

No wiesz! A co to tylko ja od misek jestem?! A kocyk zawsze wala się to tu to tam, no tak - rozumiem, że kiedy leży wreszcie na swoim miejscu to trudno go znaleźć! A poza tym, jakbyś nie balował do nocy, nie musiałbyś odsypiać.